Jeśli jeszcze nie znacie najnowszych nowinek z szerokiego świata to pozwólcie, że je wam przedstawię: wszyscy zgodnie jedziemy po pani nazywanej "polską Barbie". Pojawiła się w "Dzień Dobry TVN" i swoim specyficznym wyglądem wywołała niezły shitstorm. Dziś więc porozmawiamy sobie o tym, skąd się bierze nienawiść do kobiety, która tak naprawdę nawet nie zrobiła nikomu żadnej krzywdy.
Nie od dziś wiadomo, że nieładnie jest poniżać ludzi, którzy się nam nie podobają. Anella właściwie nie podoba się niemal wszystkim, ale jakoś w tej sytuacji społeczeństwo nie ma najmniejszego problemu w akceptowaniu potężnego hejtu na jej osobę. Bo widzicie, jeśli kobieta powiększy sobie cycki to w sumie już nie trzeba jej szanować. Jak powiększy usta to też, chociaż w sumie jeśli to wygląda naturalnie to możemy udawać, że nic się nie stało. Implanty w tyłku są be, chyba że nie wiemy o ich istnieniu. Sztuczne rzęsy mogą być, ale nigdy nie przesadźcie z makijażem, bo stracicie miano kobiety i staniecie się tylko wytapetowaną idiotką.
To smutne. Smutne, bo to wszystko to tylko wygląd. Tylko tyle i aż tyle. Wygląd, do którego normalnie przecież nikt wcale, ale to wcale nie przykłada tak dużej wagi, ale który okazuje się być decydujący kiedy mówimy o kobiecie bezwstydnie opowiadającej o swoich operacjach plastycznych czy generalnie bawiącej się swoim wyglądem. Dodajcie do tego blond włosy i róż i oto otrzymujemy człowieka, którego możemy wszyscy spokojnie odczłowieczyć, wspólnie obrażać i jeszcze nie mieć z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.
To jak? Czy w końcu wygląd ma tak decydujący wpływ na ocenę człowieka jako całości czy nie?
Jasne, w wywiadzie Anella intelektem jakoś nie zabłysnęła. Tylko... co z tego? To daje nam jedynie prawo stwierdzenia, że najwyraźniej mega rozgarnięta nie jest. Nie sądzę jednak, żeby usprawiedliwiało zbiorowe wylewanie na kogoś wiadra werbalnych pomyj. Cała sytuacja jest w gruncie rzeczy straszna i nie rozumiem, jak ludzie mogą sobie radośnie dołączać do tłumu obrażającego jedną jedyną osobę za to, że nie dość że im się nie podoba to jeszcze robi ze swoim ciałem co chce i ubiera się na różowo.
A wiecie, co jest najzabawniejsze?
Że mnie się ona też nie podoba.
Serio. To wam może popsuć światopogląd, ale bronię kobiety, której nie uważam za ładną, bystrą czy zdolną. Właściwie to zgadzam się z ludźmi, którzy twierdzą, że wygląda ona bardzo źle. Wiecie, gdzie jest różnica?
Po pierwsze nie uważam, że jestem zwolniona z jakże przykrego obowiązku szanowania ludzi, którzy nie wpisują się w moje poczucie estetyki. Nie, nie jestem. Mogłabym uważać kogoś za brzydkiego jak noc a i tak jestem tej osobie winna szacunek taki sam, jaki okazałabym superpięknym ludziom.
Po drugie - zanim wydam o człowieku negatywną lub uprzedmiatawiającą opinię (którą wydaje większość z was na przykład mówiąc o niej per "to coś") zadaję sobie trzy pytania. Pierwsze: czy ten człowiek w jakikolwiek sposób komuś świadomie szkodzi lub cokolwiek utrudnia? Drugie: czy jestem zmuszona żeby na tę osobę patrzeć, poświęcać jej uwagę i swój czas? Trzecie: kim ja niby jestem żeby decydować o wartości drugiego człowieka na podstawie mojego gustu w kontekście wyglądu?
Odpowiedzcie sobie sami.
Dobrze napisane. Mam czasem wrażenie, że my Polacy twierdzimy, że jesteśmy najlepsi i dzięki temu tak łatwo przychodzi nam krytyka innych.Nie jest to dobra cechą.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się post i temat, który w nim poruszyłaś. Cechą, której nienawidzę w ludziach jest właśnie brak akceptacji i nadmierna krytyka. Uważam, iż każdy ma prawo do bycia kim chce i wyrażania siebie w jakikolwiek sposób chce, a innym ludziom nic do tego. I masz rację, nikt nie ma prawa decydować o wartości drugiego człowieka na podstawie jego gustu w kontekście wyglądu !
OdpowiedzUsuńW 100% się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńTa kobieta w moim odczucie nie wygląda dobrze, ale poszanowanie należy się każdemu bez względu na wiek, rasę czy wyznanie. Są pewne normy, które warto wziąć pod uwagę, a nie kierować się hejtem.
Pozdrawiam!