Wszyscy miewamy czasem problemy. Każdy z nas od czasu do czasu musi skonfrontować się z sytuacją, która wydaje się go przerastać. Praca, rodzina, przyjaciele, pasje - to wszystko może być źródłem ogromnej radości, ale może też przyczynić się do ogromnego nieszczęścia. I choć od problemów jako takich nie da się uciec, możemy próbować się od nich emocjonalnie dystansować. A ja mam na to sposób.
Ile gwiazd jest nad nami?
Myślę, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu podniósł wzrok na nocne niebo i przez kilka kolejnych chwil zastanawiał się nad ogromem tego, na co właściwie patrzy. Wszyscy choć raz uświadomiliśmy sobie, jak niewielka jest nasza planeta w porównaniu do innych znajdujących się w kosmosie obiektów. Czasem jest to świadomość wynikająca z samej teorii, a nie z umiejętności przeniesienia jej na rzeczywistość, bo wyobrażenie sobie wielkości Słońca czy całej Drogi Mlecznej i porównanie ich do Ziemi bardzo często zwyczajnie nas przerasta.
Nic w tym dziwnego. Gdy dopiero zaczynałam interesować się astronomią, sama miałam duże problemy z uświadomieniem sobie tych zależności. Z czasem jednak zaczęłam to wszystko ogarniać swoim ludzkim umysłem.
I, o dziwo, tym samym znalazłam lekarstwo na wiele swoich problemów.
Zazwyczaj największy problem stanowi fakt, że za bardzo się przejmujemy. To my decydujemy świadomie lub nie o wadze naszych problemów.
Ostatnio próbuję się od wszystkiego zdystansować w dość oryginalny sposób.
Myślę o kosmosie. O planetach i gwiazdach. O tym, co się tam teraz dzieje, co się działo i co dopiero się wydarzy. O wszystkim, co mamy jeszcze do odkrycia.
Myślę sobie o tym, że całe nasze istnienie to tylko ułamek sekundy w kontekście istnienia wszystkiego, co nas otacza.
Myślę o tym, jak maleńcy jesteśmy w odniesieniu do wszechświata.
I wtedy uświadamiam sobie coś bardzo istotnego.
Kosmiczne wybawienie
Ogarnięcie ogromu tego wszystkiego pomaga mi w nabraniu dystansu do siebie i do swoich zmartwień. Dzięki temu wiem, że bez względu na to, jak wielki wydaje mi się mój problem, zajmuje on tylko jakiś fragment mojego życia - tak, jak nasze istnienie jest tylko chwilą w kosmicznej przestrzeni. To wszystko niedługo minie. Już teraz nie pamiętam większości spraw, nad którymi załamywałam ręce jakiś czas temu, a z innych się teraz śmieję. Nabrałam do nich dystansu choć wtedy wydawały mi się kwestiami życia i śmierci. Myliłam się. Całe szczęście!Betelgeza i Aldebaran. Jedne z moich ulubionych gwiazd. Poczytajcie sobie o nich. Są piękne i potężne. Mają w sobie wystarczająco dużo uroku i siły, by odciągnąć mnie na jakiś czas od wszystkiego, co w danym momencie sprawia, że nie czuję się najlepiej. Postawione obok Słońca okazują się być przeogromne. Ich wiek jest liczony w w milionach lat.
A ja się czasem przejmuję czymś, co już za tydzień przestanie mieć tak duże znaczenie, jakie wydaje się mieć dziś.
Wiecie, o co mi chodzi? O uświadomienie sobie ulotności naszych problemów. One nie trwają wiecznie choćbyśmy nie wiem jak sobie to wmawiali. Wiecznie to nie żyją nawet te dwie wspomniane wyżej piękności. I nie są największymi obiektami w Kosmosie.
Zawsze kiedy o tym myślę, przestaję się zamartwiać. Zmienia się moja percepcja na to, co jest naprawdę ogromne, co trwa bardzo długo i co może zaraz minąć. Chociaż... chwila, co to właściwie znaczy "zaraz minąć"? Za rok czy za miliard lat?
Dziś kiedy czuję, że coś zaczyna mi za bardzo ciążyć, uciekam umysłem w odległe miejsca naszej galaktyki czy wszechświata w ogólności.
I dopiero dotarłszy gdzieś na skraj Układu Słonecznego lub jeszcze dalej czuję, że mogę odpuścić przywiązywanie ogromnej emocjonalnej wagi do spraw, które za jakiś czas i tak nie będą miały już znaczenia.
Piękna droga - od myślenia o potędze kosmosu do zdystansowania się do swoich trudności. Jako ciekawostkę mogę Ci powiedzieć, że często w pracy terapeutycznej/pomocy psychologicznej zadaje się takie pytanie: jakie znaczenie będzie miał Twój dzisiejszy problem na przykład za 2 czy 5 lat? :) Świadomość ulotności trudności bardzo pomaga. Czas płynie, życie płynie, my płyniemy :) P.S. Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta!
OdpowiedzUsuń