Nie chcę być bardziej pozytywna. Nie chcę tryskać szczęściem i optymizmem na kilometr, bo choć ładnie to brzmi na motywacyjnych obrazkach, to w prawdziwym życiu robi czasem dużo więcej szkód niż mogłoby się wydawać.
Gdybym miała opisać siebie sprzed, powiedzmy, dziesięciu lat, powiedziałabym, że bywałam melancholijna, wycofana, oddawałam się swym własnym myślom i rozważaniom. Moimi ulubionymi piosenkami były te smutne lub bardzo niejednoznaczne, ulubionymi książkami - te poruszające trudne tematy.
W dużym stopniu tak też mam do dziś. Lubię to, co skomplikowane, co skłania mnie do refleksji, każe mi myśleć, zastanawiać się, spojrzeć na coś z różnych punktów widzenia. Kocham się uczyć, języków obcych na przykład, bo czuję, że mój umysł robi przy tym świetny workout i że dzięki temu utrzymuję samą siebie w jakiejś tam kondycji mentalnej, co jest dla mnie niesamowicie ważne.
Uwielbiam burzę i deszcz dużo bardziej niż upalne, słoneczne dni.
Nie lubię kultu na bycie szczęśliwym. Choć dziś nie jestem już tak skłonna do melancholii jak kiedyś, nadal nie lubię jak mi się mówi, że świat jest piękny i różowy tylko trzeba myśleć pozytywnie. No nie do końca. Świat jest piękny dla nielicznych, sam w sobie jest dość okrutny.
Nie lubię temu zaprzeczać. Jakbym miała sobie wmawiać, że wszystko jest wspaniałe i puchate, to mnóstwa rzeczy nie zdążyłabym do tej pory dostrzec. Ludzi o złych intencjach, których rozpoznanie w odpowiednim czasie z pewnością oszczędziło mi mnóstwa rozczarowań. Albo siebie, swoich myśli. Niektóre z nich i tak przez wiele lat odsuwałam na bok, ale z drugiej strony byłam świadoma, że istnieją. Ta wiedza jest mi dziś potrzebna. Nie wyobrażam sobie wciskać do swojej własnej głowy, że trzeba być optymistką, kochać wszystko wokół siebie, wierzyć, że będzie dobrze. To nakładanie na świat kurtyny iluzji, która ma zasłonić to, co i tak istnieje czymś, na co łatwiej się patrzy.
Znam pozytywnych ludzi, którzy są naprawdę super. Wierzę w ich optymizm. To nie jest też tak, że jak ktoś nie jest takim smętnym rozkminiaczem życia jak ja to mam z tym problem, ale tego chyba nie muszę doprecyzowywać.
To po prostu nie jest mój styl bycia.
Nie lubię, jak mi się mówi, że każdy człowiek jest z natury dobry i że ludziom trzeba ufać. Nie trzeba, naprawdę, sprawdziłam to na sobie. Powiem więcej - w wielu przypadkach nie warto.
Bądźmy wszyscy szczęśliwi, ale proszę, nie każcie mi myśleć pozytywnie, bo to nie dla mnie. Ja wolę czasem widzieć rzeczy w tym złym świetle, bo bywa, że tego potrzebuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz