piątek, 8 lutego 2019

Życie nie zawsze pozwoli ci napisać epilog

Myślałam, że wszystko będzie dobrze.
To było trzynaście lat temu. Czas płynął nieubłaganie, życie toczyło się swoim własnym, zbyt szybkim rytmem. Codziennie chodziłam do szkoły, podczas gdy on leżał w szpitalu. Trafił tam kilka dni temu, a ja wciąż nie miałam możliwości, żeby go odwiedzić. Pisałam więc liściki przekazywane mu przez moją mamę, która jeździła tam codziennie. Wierzyłam, że los na mnie poczeka. Przecież nie mógł być tak bezlitosny.
Wierzyłam, że jeszcze zdążę.
Nie zdążyłam.


Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że rzeczywistość potrafi być brutalna do takiego stopnia.
Szkoła wypełniała większość mojego dnia, a gdy już z niej wychodziłam, było zupełnie ciemno. Rodzice nie pozwalali mi jechać samej autobusem na drugi koniec miasta po zmroku, więc musiałam czekać aż któreś z nich będzie mogło mnie zabrać. Mama była tam codziennie. Tata nie miał tej możliwości. No cóż, podobnie jak ja.
Któregoś popołudnia jednak gdy był ze mną w domu oboje postanowiliśmy, że jedziemy. W minutę byłam gotowa. Ubraliśmy się, narzuciliśmy na siebie kurtki i już mieliśmy wychodzić, gdy usłyszeliśmy dźwięk klucza przekręcanego w zamku. To była mama. Weszła do środka i zapytała, dokąd idziemy, a gdy jej odpowiedziałam przekazała mi jedną z najstraszniejszych wieści w całym moim życiu.
Na odwiedziny było już za późno.
Czy to nie straszne, że świat zabrał mi go akurat w tej chwili, w której miałam możliwość by się z nim pożegnać?

Mój dziadek zmarł ósmego lutego trzynaście lat temu. Ten moment był jednym z największych przełomów w moim życiu. Nauczyłam się, jak przerażająco bolesna może być bezradność, takie obezwładniające poczucie, że nic już nie da się zrobić. Widziałam, jak cierpią moi bliscy, bo każdy z nas kochał go całym sercem. Ja sama byłam do niego przywiązana jak do mało kogo i po dziś dzień mój dziadek jest w ścisłej czołówce najważniejszych osób w całym moim życiu. Kogoś takiego nie da się zastąpić. Stał się moją ogromną inspiracją. Jedną z pierwszych piosenek, jakie kiedykolwiek napisałam, stworzyłam właśnie dla niego.
Z tego wydarzenia wyniosłam też jedną bardzo ważną lekcję - nigdy nie jest za wcześnie, żeby coś stracić. Nie ma zasad, nie ma granic. Nie ma momentów zbyt nieodpowiednich, żeby los coś ci odebrał.

Żyj tak, żeby epilog nie był ci niezbędny

Nie byłam pewna, czy w ogóle chcę o tym pisać. Zakładając "Notatnik" chciałam wypełnić go treściami pozytywnymi i beztroskimi. Ale zmieniłam zdanie. Życie to nie tylko radość, bezkresna motywacja i jedno osiągnięcie goniące kolejne. Nieszczęścia dzieją się cały czas. Wierzę, że warto je obserwować i wyciągać wnioski na przyszłość.
A wnioskiem z opisanej powyżej historii jest przekonanie, że fajnie byłoby żyć tak, aby epilog jakiegokolwiek wątku naszej historii nie był konieczny. Choć ja nie mogłam zobaczyć się z dziadkiem żeby móc pożegnać go osobiście, okazałam mu swoją miłość nieco inaczej. Wiem, że te liściki były dla niego ważne. Dziś nie wyrzucam sobie, że mogłam mu powiedzieć, jak go kocham, bo to zrobiłam. Zanim życie wyjęło mi pióro z ręki i napisało koniec po swojemu, zdążyłam zrobić to, co - jak widzę z perspektywy czasu - było naprawdę istotne.

Nie zmienia to jednak faktu, że gdybym mogła cofnąć czas i dostać jeszcze ten jeden dzień na ostatnie spotkanie, przyjęłabym go z wdzięcznością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz