niedziela, 10 marca 2019

Moi przyjaciele mnie rozpieścili


Kiedyś byłam inna, bo ludzie się zmieniają, a kto umarł ten nie żyje. Zmiana może być dobra albo zła. Moja była wspaniała. A to wszystko dzięki kilku osobom, które zrobiły dla mnie więcej, niż prawdopodobnie na co dzień odczuwają. 

Mam kilku przyjaciół 

Móc zgodnie z prawdą wypowiedzieć powyższe stwierdzenie to niesamowity przywilej. Ludzi jest mnóstwo, fajnych ludzi sporo, dobrych trochę mniej, a tych pozytywnie wyjątkowych zaledwie garstka. Ciężko trafić na swoją bratnią duszę, a gdy się już trafi - złapać kontakt, mieć okazję do przekonania się, że ta relacja będzie wyjątkowa. 
A ja mam kilku przyjaciół. Kilka osób, które swoim istnieniem nieustannie polepszają moją codzienność. Ludzi, którzy mnie inspirują. Wspierają. Pomagają, gdy wiedzą, że tego potrzebuję - czasem nawet wtedy, gdy tej potrzeby jestem jeszcze nieświadoma. Jestem niesamowitą szczęściarą.

Ale w jakim sensie "rozpieścili"?

To mocno się wiąże ze zmianą, o której wspominałam na początku. 
Nie byłam kiedyś tak cwana jak dziś. Dawałam sobą manipulować, pozwalałam ludziom na okazywanie mi kompletnego braku szacunku i czasem przepraszałam za swoje istnienie. Z taką młodziutką, przestraszoną ludźmi i samą sobą dziewczyną można było robić, co się chciało. Winę widziałam zawsze w sobie, rzadko w innych. 
No a teraz mam już w głowie konkretnie poprzestawiane. 
Gdy spotykam człowieka, który mnie nie szanuje, bez cienia żalu wypraszam go grzecznie ze swojego życia. Nie robię z tego dramatu, nie przeżywam, nie histeryzuję, bo wiem, że nic nie tracę. Gdybym nie miała porównania do przyjaciół - osób, które w najbardziej zażartej dyskusji ze mną czy podczas spięć między nami zawsze pamiętają, żeby traktować mnie z szacunkiem - prawdopodobnie moja perspektywa takiej relacji byłaby zakrzywiona i odczułabym koniec takiej relacji jako bolesną stratę. Nie odczuwam. Mam tuż obok siebie osoby, które bez namysłu chwycą moją rękę, gdy tylko ją do nich wyciągnę. 
Pamiętam, jak dawałam sobą manipulować. To były bardzo proste 'chwyty' i podejścia, a jednak się na nie nabierałam. Dziś każdą próbę podporządkowania mnie sobie wychwytuję natychmiast, bo wiem, jak zachowaliby się ludzie, którym na mnie zależy. Bo mam to wspaniałe porównanie. Oni nawet nie pomyśleliby, żeby mnie pod siebie ustawiać. 
Nauczyli mnie, czym jest zaufanie i bezinteresowność. Pokazali mi relacje zdrowe, silne i opierające się na wspaniałych wartościach. Powtórzę to jeszcze raz - to niezwykłe, ile miałam szczęścia, spotykając ich na swojej drodze. 
Odebrałam najwspanialszą lekcję przyjaźni, jaką można w życiu odebrać. Nie z książek, nie z seriali ani z doświadczenia innych ludzi. Nigdy nie zdarzyło mi się wzdychać i rozmyślać: "Chciałabym mieć taką przyjaciółkę/takiego przyjaciela". Mam lepszych!
Stąd właśnie to rozpieszczenie. Przyzwyczaili mnie do relacji tak świetnych, zdrowych i wartościowych, że całkowicie straciłam ochotę na wchodzenie w te toksyczne. 

Ta notka to w sumie moje spontaniczne i płynące prosto z serduszka podziękowanie dla ludzi, dzięki którym jestem dziś chyba najsilniejszą i najlepszą wersją samej siebie. Nadal jest sporo do ulepszenia, ale mimo wszystko wierzę, że i tak jest ze mną bardzo dobrze jak na to, ile przeszkód musiałam pokonać, by teraz z uśmiechem pisać ten cudownie szczery i prawdziwy wpis.
Jesteście moim szczęściem, dobrem i inspiracją. 
Dziękuję ♥

1 komentarz:

  1. "Weź nie świruj, weź nas przytul." Dziękuję Kruszyna że jesteś. <3

    OdpowiedzUsuń