To nie będzie notka o tym, jak odnaleźć w sobie pokłady Pozytywnej Mocy w długie, zimowe dni. Nie chcę każdej życiowej szarości zamieniać na siłę w jaskrawe kolory dlatego, że tak trzeba. Dziś chciałabym po prostu opowiedzieć Wam o tym, jak się czuję, bo jeśli ktoś ma podobnie to może pomoże mu nieco świadomość, że nie jest w tym sam.
Zawsze na początku zimy wydaje mi się, że tym razem na pewno nie będzie tak źle. W końcu mniej dnia to więcej klimatycznego wieczoru i nocy, więcej okazji to opatulenia się w kocyk i zagrzebania się w swoim ciepłym kąciku w pokoju. Rzeczywiście!, na początku wcale nie jest tak źle - całkiem nieźle znoszę coraz bardziej dłużące się noce i nie szkoda mi jest żegnać malejącej ilości światła dziennego. Wiadomo, Słońce nie jest dobre na skórę.
Ale o ile dość szybko mija mi czas do grudnia i Nowego Roku, o tyle zaraz po wszystko zaczyna się pogarszać.
Założę się, że to powszechny przypadek i istnieje na to jakieś mądre określenie (wiem o istnieniu koncepcji Blue Monday, ale to nie to o czym chciałabym dziś Wam opowiedzieć). Trudno! Dziś skupiam się na własnych uzewnętrznieniach - chcę napisać o tym, jak męczy mnie już ta wszechobecna ciemność. Ta sama, która na początku zimy wydawała mi się całkiem urocza. Z której umiałam zrobić użytek, którą potrafiłam obrócić w coś pozytywnego, a co teraz sprawia, że czuję się całkowicie pozbawiona energii.
To dość normalne. Brak światła słonecznego nie jest korzystny dla ludzkiego umysłu. Istnieje nawet choroba określana depresją sezonową, z którą można walczyć przy pomocy fototerapii. Nie czuję, żebym padła ofiarą tegoż schorzenia, ale nadal nie mogę powiedzieć, że dobrze znoszę końcówkę zimy. Po prostu strasznie mi brakuje dnia. Nie jakichś szalonych wyjazdów, leżenia na plaży, nawet nie samego ciepła. Tylko dnia.
Co więcej - męczy mnie brak możliwości ruchu. Ponieważ dzień kończy się tak szybko, jedyne moje okazje do spaceru to pójście do pracy lub wypad na zakupy. I tyle. Brakuje mi parku, spontanicznych wyjazdów nad jezioro, spacerów...
Ale wbrew pozorom aż tak mnie to nie martwi
Chciałoby się przytoczyć teraz ten słynny cytat, według którego po każdej nocy nastaje dzień. A po każdej zimie wiosna. I to już niedługo, nie mogę się doczekać!Ale do tej pory pozwolę sobie na odrobinę melancholii. Bo mogę. I Wy też możecie. Bycie pełnym energii i siły do działania jest spoko. Bycie zmęczonym i zniechęconym też. Wiadomo, że to drugie jest zdecydowanie mniej sympatyczne, ale.. to też jest jakaś część życia. Nie da się być wiecznie doskonale szczęśliwym, nie jesteśmy naszymi kontami na Insta.
Jeszcze nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz