Jest wiele kobiet, które mogłyby powiedzieć o sobie, że są naturalnie piękne.
Mają duże oczy o intensywnym kolorze i długie rzęsy. Ciemne brwi, niewymagające henny czy codziennego podkreślania kredką. Zgrabny nosek, pełne usta i gładką cerę w świetnym stanie.
Przywykliśmy, by takie piękno gloryfikować, chwalić je jako te bardziej wartościowe, bo jest przecież "naturalne". Nie nabyte w wyniku operacji czy jakiegoś zabiegu typu wstrzyknięcie botoksu. Makijaż też jest spoko, o ile jest "naturalny", bo zbyt intensywny to już oszustwo.
Znacie teledysk Melanie Martinez do piosenki "Mrs Potato head"? Jeśli nie, kliknijcie tutaj, podrzuciłam Wam linka. Jaki mamy wniosek po jego obejrzeniu? Że operacja była zła, bo popsuła naturalne piękno tej dziewczyny. Na początku bohaterka była śliczna, ale dała sobie wmówić, że coś trzeba poprawić i dlatego skończyła jak skończyła. I choć kocham tę piosenkę, mam kilka zarzutów do narracji tego klipu. Jest bardzo wygodny i pasuje idealnie do tego odgórnego przekonania, że naturalne jest piękne a jak zaczynamy w tym coś zmieniać to wszystko psujemy i będzie już tylko gorzej.
A co gdyby bohaterka teledysku została zagrana przez naprawdę nieatrakcyjną dziewczynę? Czy wówczas też tak łatwo byłoby nam ocenić, że powinna była po prostu zostawić swoją brzydką buzię w spokoju by sam fakt jej naturalności olśniewał nas wszystkich?
Ponieważ o mężczyznach nie mówi się "są naturalnie przystojni" i raczej nie ocenia się ich w tym kontekście jeśli coś w swoim wyglądzie zmieniają, w dalszej części tekstu skupię się na kobietach.
Naturalność w kontekście piękna nie jest wartością samą w sobie. Piękne jest to, co za piękne uważamy a nie to, co nie zostało w żaden sposób poprawione i ulepszone.
Jaki jest sens w mówieniu o tym?
Bo poczucie bycia pięknym nie powinno być zarezerwowane tylko dla tych, którzy mieli szczęście urodzić się ze świetnymi genami. Czemu "wypracowane" piękno ma być mniej wartościowe?Piękna, gładka cera osiągnięta na wskutek umiejętnego wykonania makijażu jest ładniejsza niż twarz zaniedbana, odwodniona, borykająca się z problemami dermatologicznymi. No ale przecież to drugie to sama natura. Na pewno ktoś to doceni, nie?
Włosy odżywione mnóstwem odżywek i maseczek, pofarbowane na pasujący do typu urody kolor będą ładniejsze niż włosy osoby, która nie poświęca im ani chwili uwagi i nieszczególnie się nimi interesuje. Które będą wtedy ładniejsze?
Co ciekawe - nie odnosi się to ciała. Te argumenty o naturalnym pięknie jakoś nie są nigdy używane do opisania niewysportowanego kobiecego ciała, z widoczną warstwą tłuszczu, niepoprawną postawą i nieogolonymi nogami. Jakoś wtedy nikt nie twierdzi, że takie ciało jest "naturalnie piękne". A teoretycznie powinna tak sądzić każda osoba, która krytykuje innych za "nienaturalny" wygląd.
Powtórzę więc - piękne jest to, co za piękne uważamy. Co pięknie wygląda. Nie to, co się bierze z natury, bo natura bywa dla nas okrutna i nic dziwnego, że chcemy ją czasem poprawić. Po co oceniać ludzi, którzy podejmują taką decyzję?
A tak jakby ktoś jeszcze siedział w swojej wygodnej bańce, że operacje plastyczne to samo zło i Naturalne Piękno jest Dobrem, poszukajcie sobie w Google zestawienie zdjęć Kylie Jenner przed i po zabiegach. Nie wiem jak Wam, ale mnie - i zapewne 163 milionom jej obserwujących na Insta - bardziej podoba się wersja "po".
Pozwolę sobie jeszcze doprecyzować - NIE, nie uważam, że to naturalny wygląd jest zły i mniej warty. Nie jest, chcę tylko podkreślić, że idea "naturalności" sama w sobie jest bezpodstawna i zazwyczaj używana tylko w tych kontekstach, w których ludziom wygodnie jej użyć. Jest też używana do umniejszania wartości kobiet lubiących zabiegi upiększające, makijaż i generalnie zabawę z wyglądem, co już jest w gruncie rzeczy dość paskudnym zachowaniem.
Niech każdy wygląda jak chce, serio. Nie stąd bierze się nasza wartość jako ludzi, ale o tym nie muszę Wam raczej mówić. Dajmy ludziom robić ze sobą to, co im się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz