środa, 19 lutego 2020

Mój mały odwyk od Social Mediów, czyli jak i po co odzyskać kontrolę nad swoją uwagą


Mimo że dość długo zdawałam sobie sprawę z mojego uzależnienia od SM, dość późno postanowiłam, że byłoby super chociaż spróbować coś z tym zrobić. Trochę to trwało, ale choć jeszcze nie przeszło mi całkowicie to sądzę, że idzie mi świetnie. Dziś kilka refleksji i wniosków związanych z tym tematem.
Spędzanie czasu na SM jest łatwe. Wystarczy że sięgamy po telefon lub otwieramy nową kartę w przeglądarce, wpisujemy odpowiedni adres i wszystko dzieje się samo. Wystarczy scrollować. Zdjęcia, opisy, oznaczenia. Wszystko, co musimy robić, to patrzeć. To naprawdę żaden wysiłek, więc tak naprawdę nietrudno przyłapać się na tym, że robimy to dłużej niż nam się wydaje. I niż byśmy chcieli. 
Ja miewałam tak dość często i jestem przekonana, że mieliście i Wy. Tylko krótka chwila zamieniała się w godzinę, po której budziłam się bogatsza o mnóstwo nieistotnych informacji i biedniejsza o godzinę swojego wolnego czasu. 
Nie żebym myślała, że jest to problem sam w sobie, warto jednak zadać sobie pytanie, czy robimy to dlatego, że faktycznie chcemy czy też dzieje się to "mechanicznie". Siedzę przy kompie, więc oczywiście FB jest sobie otwarty gdzieś tam w tle. Miałam coś zrobić, ale ludzie właśnie do mnie piszą, przecież nie będę ich ignorować... Odłożę [wstawcie nazwę jakiejkolwiek czynności, którą planowaliście zrobić] na później, bo ktoś wysłał mi mema ze śmiesznymi zwierzakami, to nie może czekać. Głupio tak nie odpisywać od razu.
A czasem warto! 
Nie chodzi o ignorowanie SM całkowicie, ale na korzystaniu z nich faktyczne wtedy, kiedy chcemy i ile chcemy. Ja w pewnym momencie poczułam, ze tracę nad tym kontrolę. Uświadomiłam to sobie w momencie, w którym leżąc wieczorem w łóżku nie potrafiłam tak naprawdę określić, co w ogóle tego dnia robiłam. Od tego momentu zaczęłam się przyglądać temu, co robię i ile poświęcam na to czasu. 
Rok temu pisałam o trzech prostych rzeczach, które natychmiast poprawiły moje samopoczucie i produktywność. Jedną z pozycji na tej miniliście było usunięcie Messengera. I to mi naprawdę pomogło! Tylko że... zainstalowałam go znowu. Tak było mi łatwiej przesyłać zdjęcia. Gdyby nie to, zapewne nigdy bym już do tej aplikacji nie wróciła (szczerze mówiąc wciąż myślę o usunięciu go z telefonu). Samej aplikacji FB nie mam i mieć nie zamierzam, tylko ten Messenger się czasem przydaje. 
Pomyślałam, że spróbuję podejść do tego z innej strony. 

Po co? 

To pytanie zadałam sobie na samym początku. Odpowiedź na nie przychodzi mi do głowy co jakiś czas, kiedy czuję, że czas ucieka mi przez palce. 
Mogłabym teraz robić coś, co jest dla mnie ważniejsze. Bo mi na tym zależy. 
Mnóstwo firm posiadających konta na SM walczy teraz o naszą atencję. Mnóstwo reklam to robi. Mają interes w tym, żebyśmy na nich patrzyli i poświęcali im uwagę. 
A ja wolę je poświęcać na to, co jest dla mnie ważne. Doba ma ograniczoną ilość godzin, a my - czasu w naszym życiu. Zaczęłam sobie zadawać pytanie czy wolę robić to, co jest dla mnie ważne czy to, czego oczekują ode mnie chociażby agencje marketingowe.
Inne podejście mam do treści udostępnianych przez moich znajomych. Jasne, chętnie zerknę, ale staram się po pierwsze robić to wtedy, gdy mam faktyczną ochotę, a po drugie pilnować poświęcanego na te czynności czasu. 
Powtarzam - nie chcę i nie planuję całkowitej rezygnacji z SM, chcę tylko odzyskać pełną kontrolę nad poświęcanym na nie czasem. 

Garść tipów i porad:
  • Wyłączajcie internet, gdy nie chcecie korzystać z niego świadomie. Jeśli przez cały czas będzie włączony, w każdej chwili możecie dostać jakiś alert informujący Was o największych pierdołach internetowej rzeczywistości.
  • Jeśli już dostajecie powiadomienie, nie pędźcie na łeb na szyję, by je odebrać. Nic mu się nie stanie, jeśli poczeka kilka minut, a Wy nie wyrobicie sobie odruchu przekierowywania całej swojej uwagi na powiadomienia. 
  • Róbcie sobie przerwę od SM w sytuacjach, w których chcecie się skupić. Czytanie, uprawianie sportu, relaksujący spacer. 
  • Zróbcie porządek. Jakiś czas temu usunęłam z obserwowanych mnóstwo kont i postów osób na FB oraz Insta. Brzmi banalnie, ale wierzcie mi - wcale takie nie jest. Przestałam obserwować większość znajomych, którzy udostępniali treści w żadnym stopniu dla mnie nieinteresujące. Skutek jest taki, że mam teraz na tablicy duuużo mniej bezużytecznych dla mnie rzeczy a częściej trafiam na to, co faktycznie mnie interesuje i co chcę śledzić. 
  • Wyłączcie alerty tam, gdzie nie są naprawdę potrzebne. Zrobiłam tak z mailem i Insta. Nikt na tym nie ucierpiał, a ja jestem naprawdę zadowolona z efektu. 
  • Osobom bardziej zdecydowanym polecam w ogóle pousuwać niektóre apki. Jeśli nie odpowiadacie na maile 24/7 to czy nie lepiej będzie zostawić to na chwile, w których korzystacie z komputera? 
  • Dostrzegajcie otoczenie. Zamiast szukać w internetach kolejnych bodźców, które znów przykują naszą uwagę, dajcie tę szansę światu. 
  • Dostrzegajcie swoje nawyki. Ja ostatnio przyłapuję się na otwieraniu Instagrama zaraz po przebudzeniu, więc w najbliższe dni zamierzam chwilę po otwarciu oczu pomyśleć sobie "to jest dobry moment na zerknięcie, co tam na Insta", by po chwili... nie zerkać co tam na Insta. Bojkotujcie swoje własne odruchy i nawyki, zauważajcie je i podważajcie. Tylko wtedy będziecie w stanie zbudować te zdrowe i odpowiednie dla Was oraz wykluczyć te negatywne, marnujące Wasz czas i energię. 
  • Czytajcie książki. Bardzo często powtarzam, że książka sama w sobie nie jest żadnym wyznacznikiem wartości, o czym pisałam na przykład tutaj (kocham czytać, dlatego tak półżartem staram się wychodzić z kręgu tych wszystkich ludzi obnoszących się swoją pasją do literatury i myślących, że są jakimiś intelektualnymi bossami), ale w żadnym stopniu nie aspiruję do podważenia jakichkolwiek korzyści z czynności czytania samej w sobie. A jest ich mnóstwo, co potwierdzają nawet badania naukowe. Zauważyłam, że podczas czytania nasz umysł robi rzeczy w jakimś stopniu odwrotne do tego, co się z nim dzieje gdy wystawiamy go na SM. Musi się przede wszystkim skupić, a warto wiedzieć, że nasza koncentracja często cierpi gdy zalewamy ją ciągiem bezużytecznych, kolorowych informacji, dostarczanych nam codziennie przez wszelkie reklamy czy clickbajty. Książka wymaga od nas ciągłego skupienia, co zdecydowanie jest na plus. Co więcej myślę, że kontakt z lekturą może nas nauczyć odrobiny cierpliwości, co jest szczególnie istotne w erze streszczeń i błyskawicznego dostępu do wszystkiego - czytanie zajmuje trochę czasu, jeśli oczywiście zakładamy, że chcemy dobrnąć do ostatniej strony. Obie te korzyści są w sumie niezależne od tego, czy lektura się nam spodoba czy też nie. 
Z całą pewnością jest tego więcej, ale chciałam Wam podać tylko te sposoby, które zadziałały na mnie. Cały czas siłuję się z SM o własny czas i atencję, więc to nie tak, że wygrałam walkę i już nigdy nie stracę ani minuty na Insta, ale wierzę, że nie musimy wygrywać "całkowicie". Każda poprawa jest super. Nawet minuta więcej spędzona na czymś, co jest dla Was ważne i co kochacie jest super. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz