wtorek, 5 stycznia 2021

W styczniu czytam książki

 

Styczeń to dla mnie od kilku lat taki magiczny czas jeśli chodzi o literaturę, pochłaniam ją bowiem nagle jakby mi ktoś bronił dostępu do książek od wielu miesięcy. Tylko czemu akurat na początek roku? 

Może jest to związane z poczuciem, że oto zaczyna się nowy rok a więc i kolejna szansa na zmniejszenie mojego stosiku hańby, liczby wszystkich tych książek czekających na mnie na półkach albo na czytniku. Jest ich mnóstwo i wiem na pewno, że nie dam rady przez nie wszystkie przebrnąć. Niektóre pewnie porzucę, tak jak porzuciłam niedawno książkę, w której coś mi nie grało, coś sobie sprawdziłam i po weryfikacji z artykułem naukowym zdecydowałam się w to dalej nie brnąć. 

No więc może to dlatego. Ale chyba jednak skłaniam się ku innej teorii. 

Co się dzieje w styczniu?

Nie za dużo. Mamy Dzień Babci i Dzień Dziadka, które choć urocze nie robią tak komercyjnego szału jak Wigilia czy Wielkanoc. Styczeń to raczej taki miesiąc, w którym odpoczywa się po grudniu i powoli zaczyna myśleć o wiośnie, bo dzień robi się dłuższy i człowiek jest już jednak zmęczony zimnem i ciemnością. Ja na przykład jestem, choć, co dziwne, w tym roku mniej niż w poprzednich latach. Może to dlatego, że w 2020 sfrustrowana niemożnością wychodzenia z domu wiosną sprawiłam sobie kilka roślinek i od tamtego czasu radośnie uzupełniam kolekcję, która daje mi takie poczucie bycia bliżej z naturą. Jasne, że pilea czy kalatea w doniczce to nie to samo co spacer po lesie, ale czuję, że moje otoczenie stało się dla mnie dużo bardziej przyjazne. 

Niemniej jednak tęsknię do wiosny. Trochę mi już ta zima wadzi i chyba to właśnie jest powód, dla którego tak chętnie chowam się w książkach. Daje mi to takie poczucie ucieczki, zrobienia uniku od rzeczywistości, schowania się. 

Nie musisz zawsze czytać dużo

Wielu ludzi nie czyta, ale chciałoby czytać więcej. Najlepiej codziennie po pół godziny, godzinę. To jest świetny cel, bo książki - te właściwe oczywiście - mogą być bardzo rozwijające. Ale na to trzeba mieć czas, możliwość, ochotę, można też po prostu totalnie nie mieć nastroju na kontakt z literaturą. To jest w porządku. 

I czy nie zdaje się Wam, że modne jest mówienie z dumą o tym, że się czyta codziennie przez jakąś ilość czasu?

Ale nie musisz więc zawsze czytać dużo, możesz czytać dużo codziennie, czasami lub rzadko. Możesz codziennie czytać mało lub czytać mało ogólnie. Czytanie jest super, niech to będzie dla nas przyjemność, miła szansa na rozwinięcie empatii i wiedzy a nie jakiś konkurs w którym trzeba się jak najlepiej zaprezentować. 

Mój czas na intensywne czytanie jest w styczniu. I tak zazwyczaj coś tam codziennie poczytam, choć już nie zawsze jest to przynajmniej godzina (o czym pisałam w tym artykule a co się trochę zmieniło). No ale są ludzie, którzy tego nie robią i to też jest w porządku, czemu miałoby nie być? 

Czytajmy dla siebie, dla przyjemności, rzadko lub często, jak nam się akurat podoba. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz